wystąpienie w Sejmie ws. palantów z Solidarności

Palanty z Solidarności

1992-10-17_GW_Palanty_z_Solidarnosci-1-146x150 wystąpienie w Sejmie ws. palantów z SolidarnościSprawę „palantów z Solidarności” zapoczątkował niedorzeczny akt oskarżenia, sporządzony przez prokuratora Karola Grzywacza z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Oskarżono mnie o czyn, którego nie popełniłem – aby tylko przypodobać się wówczas „jedynie słusznej” sile przewodniej jaką była NSZZ „Solidarność”. Niemałą rolę w oskarżeniu odegrał prokurator Jan Maniara.

W procesie politycznym, poprzedzonym kryminalnymi poczynaniami moich prześladowców zostałem bezprawnie (wbrew faktom oraz z naruszeniem prawa) skazany. Uczyniły to sądy: Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim (sędzia: wiceprezes Eugeniusz Paloc) i Wojewódzki w Katowicach (sędziowie: Jolanta Góralczyk, Janusz Jaronin, Józefa Kozera-Dyduch) na początku 1992. Skazano mnie za rzekome zniesławienie wojewody katowickiego i NSZZ „Solidarność”.

Po bezprawnym wyroku, wskutek mojej odmowy uznania bezprawnego wyroku, zostałem osadzony w Zakładzie Karnym w Wojkowicach, gdzie miałem odbyć „karę” blisko roku pozbawienia wolności. Wskutek oburzenia opinii publicznej, dziennikarzy, posłów, senatorów, Rzecznika Praw Obywatelskich, Komitetu Helsińskiego, Biura Interwencji Kancelarii Senatu R.P. oraz protestów międzynarodowych organizacji praw człowieka m.in. Amnesty International, Helsinki Watch, Fund Free Speech (Nowy York, USA) została wniesiona rewizja nadzwyczajna Prokuratora Generalnego. Sąd Najwyższy nakazał wstrzymać wykonywanie bezprawnego wyroku.

Zostałem wstępnie oczyszczony z zarzutów wyrokiem Sądu Najwyższego. Po siedmiu latach uniewinniono mnie wyrokami sądów: Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim oraz Wojewódzkiego w Katowicach. Żaden ze sprawców tego bezprawia nie został nigdy ukarany.

Wystąpienie w Sejmie ws. palantów z Solidarności

Poniżej publikuję tekst mojego wystąpienia w Sejmie R.P. w debacie nad uchyleniem mojego immunitetu, w związku ze sprawą palantów z Solidarności

 

8 punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich o wniosku prokuratora generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie wyrażenia zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karno-sądowej posła Ryszarda Zająca (druk nr 733).

Poseł Ryszard Zając:

Pani Marszałek! Panie Posłanki i Panowie Posłowie!

Przede wszystkim chciałbym przeprosić Wysoką Izbę za to, iż parlament jest zmuszony zajmować się wnioskiem pana prokuratora generalnego, ale niestety, taka jest procedura, że moja zgoda nie ma tutaj nic do rzeczy, decyzję w tej sprawie podejmuje Wysoka Izba.

Pan prokurator generalny złożył wniosek o wyrażenie przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zgody na pociągnięcie mnie do odpowiedzialności karnej, bo podobno znieważyłem związek zawodowy ˝Solidarność˝ określeniem ˝palanty˝, podobno znieważyłem kilku jego prominentnych działaczy oraz ówczesnego wojewodę katowickiego. Na dodatek w trakcie popełniania tych przestępstw nie byłem w stanie ˝pomroczności jasnej˝. (Wesołość na sali)

16 grudnia 1991 r. Sąd Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim skazał mnie za to na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, 2 mln zł grzywny oraz półmilionową nawiązkę na rzecz PCK. Nakazał mi również przeproszenie rzekomo pokrzywdzonych na łamach lokalnej prasy. Pomimo naruszenia przez ten sąd w rażący sposób – o czym już mówiła pani poseł sprawozdawca – obowiązującej procedury oraz oparcia się na spreparowanym materiale dowodowym, wniesiona do Sądu Wojewódzkiego w Katowicach rewizja wyroku nie przyniosła żadnej zmiany w treści skazującego mnie orzeczenia.

W proteście przeciwko tak ewidentnemu nadużyciu prawa dla celów politycznych odmówiłem zapłacenia grzywny i przeproszenia prominentnych działaczy ˝Solidarności˝. Tym samym sąd był zmuszony wydać postanowienie o pozbawieniu mnie wolności. W samo południe 16 października 1992 r. stawiłem się za kratami aresztu śledczego w moim rodzinnym mieście Sosnowcu, skąd przetransportowano mnie do więzienia w Wojkowicach. Perspektywa spędzenia prawie roku za kratami w wieloosobowej celi nie wydawała mi się pociągająca, ale nie miałem po prostu innego wyboru.

Wielu dziennikarzy pisało, że do więzienia poszedłem na własne życzenie. Wietrzono w tym prowokację, sugerowano nawet chorobę psychiczną. To prawda, że mogłem uniknąć osadzenia za kratami, gdybym tylko zastosował się do prawomocnego wyroku sądowego. Powtarzam jednak, że nie miałem innego wyboru – zbyt szanuję prawo, abym miał je traktować niepoważnie.

Redaktor Andrzej Szmak z tygodnika ˝Wprost˝ był łaskaw wówczas trafnie zauważyć:

„Do pudła obywatel Zając poszedł na własne życzenie, co wywołało ogólną konsternację, podejrzenie o prowokację, a nawet sugestię, że ten Zając to musi mieć coś nie tak z głową, bo jaki normalny człowiek da się zamknąć z własnej woli. (…)
Obywatel Zając zrobił kuku wymiarowi sprawiedliwości i tego nie da się ukryć. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że obywatel Zając wymiar sprawiedliwości ośmieszył, doprowadzając do absurdalnej sytuacji, w której zmusił sąd do wyegzekwowania własnego wyroku, pokazując, jak daleko jest on niedorzeczny. (…)
Obywatel Zając przejdzie do historii, bo pokazał na własnym przykładzie, że nawet najgorsze prawo nie jest aż tak złe, by z niego nie skorzystać (…) teraz nie można nawet obywatela Zająca ułaskawić, bo do tego potrzebna jest jego prośba, a on prosić nie zamierza.Andrzej Szmak 'Wprost'

Równie trafny był komentarz redaktora Marka Beylina z ˝Gazety Wyborczej˝:

„Jeżeli za określenie działaczy ˝Solidarności˝ mianem ˝palantów˝ katowicki wymiar sprawiedliwości wsadza dziennikarza do więzienia na dziesięć miesięcy, to wartość komentarza, jaki należałoby wygłosić pod adresem tamtejszych władz sądowych i politycznych, oceniam na jakieś parę tysięcy lat odsiadki.
Nie warto przy tej okazji pisać o zdradzie solidarnościowych ideałów ani zdumiewać się moralną ewolucją niegdyś represjonowanych ludzi, którzy obecnie pakują do więzienia niechętnego im dziennikarza. Powinniśmy bowiem wiedzieć, że szlachetność zwycięzców, jeżeli prawo nie ogranicza ich poczynań, staje się wyłącznie łaskawym kaprysem. Nie znam zwyczajów panujących w katowickiej ˝Solidarności˝. Może istotnie uzyskała ona taki autorytet, że pomóc jest jej w stanie tylko prokurator, sędzia i strażnik więzienny.˝

Wreszcie pan poseł Jacek Kuroń, wówczas minister pracy, był uprzejmy również w ˝Gazecie Wyborczej˝ napisać:

„W sobotę przeczytałem w gazecie, że Ryszard Zając rozpoczął odsiadywanie wyroku 10 miesięcy więzienia za to, że w redagowanej przez siebie gazecie napisał o związkowych działaczach ˝palanty z Solidarności˝. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Kiedyś siedziałem z facetem, który popełnił podobne przewinienie, użył brzydkich słów o PZPR, więc analogia jest dla mnie uderzająca.
Znałem tego Zająca, był działaczem podziemnej ˝Solidarności˝, ale ta sprawa dotknęłaby mnie tak samo, gdyby to był ktokolwiek inny. Jest mi wstyd tym bardziej, że jestem wysokim urzędnikiem państwowym i mam poczucie, że on został jak gdyby skazany i w moim imieniu.˝JACEK KUROŃ 'Gazeta Wyborcza'

Chciałbym podziękować wszystkim dziennikarzom i politykom, których rzetelny, obiektywny komentarz przyczynił się do zwrócenia uwagi opinii publicznej na sprawę ˝palantów z Solidarności˝. Dziękuję. Dzięki wam po spędzeniu przeze mnie 74 dni za kratami wojkowickiego więzienia prokurator generalny wniósł rewizję nadzwyczajną na moją korzyść, a postanowieniem z dnia 23 grudnia 1992 r. Sąd Najwyższy wstrzymał wykonanie wyroku. Dzięki wam odzyskałem wolność.

O co chodziło w sprawie ˝palantów z Solidarności˝? Historia ta ma swój początek w roku 1990. W wyniku wyborów samorządowych prezydentem Wodzisławia Śląskiego został bezpartyjny fachowiec, rekomendowany przez miejscowy Komitet Obywatelski ˝Solidarność˝. Był dobry, dopóki podobał się przedstawicielom ówczesnej siły przewodniej. Potem Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ ˝Solidarność˝ tuż przed wyborami parlamentarnymi oskarżył go o ˝rażące nadużycia˝. Oskarżał go publicznie w prasie, radiu i telewizji. Nie skończyło się jednak wyłącznie na rewelacjach prasowych i związkowej zabawie w prokuratora. ˝Nieznani sprawcy˝ usiłowali podpalić prywatny samochód prezydenta, oskarżyli jego współpracownicę o handel narkotykami, grozili skrzywdzeniem jej dzieci, włamali się do biura parlamentarnego itd. Dla niektórych, jak ich określiłem, ˝pseudozwiązkowców˝ istotna była wyłącznie polityczna gra o popularność w kampanii wyborczej do Sejmu. Nasyłane przez zarząd regionu ˝Solidarności˝ kontrole – było ich siedem – nie stwierdziły żadnych uchybień. Pretekstem do jednej z nich był sfałszowany dokument, dostarczony – a być może również sfałszowany – przez działaczy ˝Solidarności˝.

W tej sytuacji wziąłem w obronę prześladowanego człowieka. 5 sierpnia 1991 r. w niskonakładowym biuletynie (o nakładzie zaledwie tysiąca egzemplarzy) ˝Głos Wodzisławia˝ napisałem:

To prowokujące pytanie postawione w innym czasie i w innym miejscu wciąż bywa zbyt często aktualne. Pytanie o praworządność musi cisnąć się na usta, gdy wciąż mamy do czynienia z notorycznym nieprzestrzeganiem prawa na najwyższych szczeblach władzy. Dowolne interpretowanie zapisów konstytucyjnych czy ustawowych w celu realizowania partykularnych interesów politycznych, zwłaszcza przez jeden z ośrodków politycznych w naszym kraju, stało się niechlubnym zwyczajem. Dochodzi do tego, że głowa państwa – prezydent Rzeczypospolitej publicznie oskarżany jest o łamanie prawa i nic sobie z tego nie robi. Wydaje mi się, że zbyt często ulegamy dyktaturze prominentów.

Wtedy, w Wodzisławiu, jak w soczewce skupiło się wszystko to, co złe i chore w polskim życiu politycznym. W skali mikro można było zaobserwować powstawanie, degenerację i wreszcie rozkład pewnych idei. Tradycyjną heglowską dialektykę dziejów zastąpiła u nas dialektyka Polski ostatnich 5 lat. To dialektyka dość szczególna. Jej punktem wyjścia jest zwarta i zgrana drużyna, która poprzez stadium zderzaków ulega ostatecznie przemianie w popaprańców. Cóż, jaki filozof, taka teza, antyteza i synteza.

Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

Wniosek pana prokuratora generalnego o uchylenie mojego immunitetu w pełni popieram. Oba – rażąco niesprawiedliwe – wyroki skazujące, zarówno wyrok wydany przez sąd rejonowy, jak i wyrok wydany przez Sąd Wojewódzki w Katowicach, zostały uchylone przez Sąd Najwyższy. Sąd Najwyższy skierował też sprawę ˝palantów z ˝Solidarności˝˝ do ponownego rozpoznania przez Sąd Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim. Mam wreszcie szansę – po 3 latach formułowania wobec mnie bezpodstawnych oskarżeń o popełnienie przestępstwa, po 74 dniach spędzonych niesłusznie w więzieniu – na uzyskanie w pełni obiektywnego, sprawiedliwego wyroku sądowego.

Wiem, że ta sprawa nadal może być przedmiotem gier politycznych. Mam świadomość, że sędzia prowadzący wówczas moją sprawę – sędzia, który moim zdaniem sprzeniewierzył się sędziowskiej niezawisłości – jest prezesem sądu, w którym będę ponownie sądzony. Podejmuję w pełni świadomie to ryzyko. W demokracji miejscem najwłaściwszym do rozstrzygania sporów jest sala sądowa.

Proszę zatem Wysoką Izbę o głosowanie za uchwałą w sprawie wyrażenia zgody na pociągnięcie mnie do odpowiedzialności karno-sądowej. (Oklaski)

powrót na stronę startową